Po grudniowych wypiekach przychodzi styczeń, który jest dla mnie miesiącem czekolady.
Jeszcze w ogrodzie smutno, na dworze szaro , a popołudnia ciemne.
Jestem z tych aktywnych co ciągle biegają ale w styczniu odpuszczam. Po 16 to ja najlepiej pod kocykiem, przy kominku. Do tego herbatka malinowa, czekolada , deserki.
Chodzę wcześniej spać ale za to wstaję nad ranem. Zbieram siły na wiosnę , bo ogród już czeka na pierwsze słoneczne dni, a ja już nie mogę się doczekać by pracować w ogrodzie.
W tym roku już byłam w ogrodzie i sporo przygotowałam. Mogę powiedzieć ,że jstem przygotowana na wiosnę.
Piekę sporo , choć dużo mniej jak kiedyś. Może przez to,że żyjemy zdrowiej i zamiast ciasta wybieramy owoce? Ale oczywiście zawsze mom coś słodkiego, a jak nie to mam jakieś zapasy z których szybko coś wyczaruję.
Wczoraj miałam fajny dzień w kuchni. Mogłam piec i gotować, a potem zejść do naszego studia i zrobić kilka fotek.
Moje ulubione przepisy muszę częściej pokazywać na blogu, bo jest on moją książką kucharską. Zamiast szukać w stercie książek , przepisów i notesów....mam wszystko na blogu.
Lubię babeczki ale zdecydowanie te , które mają czapeczkę z kremu. Czekoladowy krem uwielbiam . I bez znaczenia czy jest taki tradycyjny maślany czy lżejszy ( ha ha ) z mascarpone lub śmietanką.
Gdy babcia robiła krem, to przekładała go do uroczej szprycy. To była moja ulubiona zabawka w babcinej kuchni. Dziś mam ją w swojej kuchni i bardzo lubię. Choć szczerze powiem rękaw cukierniczy i tylka są dużo bardziej praktyczne.
A nożyk na zdjęciu też ma historię. To nożyk mojego dzizdzia , który był zawsze w kuchni . Dziadziu kroił nim jabłka na cienkie plasterki i dawał mi do jedzenia. Oczywiście było...ja nie chcę jabłka....A dziadziu, nie musisz jeść , tylko spróbuj ...i tak próbowałam po kawałeczku do samego końca. Jabłka obrane ze skórki , podawane przez długość stołu na szpicu nożyka. A obierki szły na blachę starego pieca. Ach ten zapach pieczonego jabłka w kuchni. A potem biedna babcia musiała zeskrobywać przypalone resztki jabłek z płyty i złościła się na dzidzia...Wiesiu ty zawsze mi narzucasz tych obierków na blachę i się przypalają.
Muffinki nie są przepisem od mojej babci. Nie znałam ich z dzieciństwa. Była babka piaskowa, drożdżowa , cytrynowa ...ale nie muffinki.
Dziś piekę je od czasu do czasu. Ale wczoraj chciałam coś czekoladowego, mocno czekoladowego.
I te są powiedzmy mocne ;-) i przepyszne.
SKŁADNIKI;
3/4 SZKL. MLEKA
1 ŁYŻKA OCTU
3/4 SZKL. OLEJU RZEPAKOWEGO
2 JAJKA
1 ŁYŻECZKA ESENSJI WANILIOWEJ
3/4 SZKL. BRĄZOWEGO CUKRU
3/4 SZKL. CUKRU PUDRU
1/3 SZKL GORĄCEJ WODY
1 ŁYŻECZKA KAWY ROZPUSZCZALNEJ
1 i 1/2 SZKL. MĄKI
1 ŁYŻECZKA PROSZKU DO PIECZENIA
3/4 SZKL. KAKAO (prawdziwe, gorzkie)
SZCZYPTA SOLI
1 i 1/2 SZKLANKI POSIEKANJ CZEKOLADY LUB KROPELEK CZEKOLADOWYCH
1. Do dużej miski wlewamy mleko i ocet i odstawiamy na chwilę aż mleko zgęstnieje. Zamiast octu można dodać kilka kropel soku z cytryny.
2. W gorącej wodzie rozpuszczamy kawę.
3. Gdy mleko się zetnie dodajemy olej, jajka, esensję, cukier i cukier puder oraz rozpuszczoną kawę. Mieszamy trzepaczką , nie mikserem.
4. W drugiej misce mieszamy mąkę, proszek, kakao i sól, a następnie wsypujemy do płynnych składników.
5. Na sam koniec dodajemy czekoladę (możemy zostawić trochę i posypać nią babeczki przed pieczeniem - wyglądają ładniej gdy nie chcemy ich dekorować kremem)
Mieszamy do połączenia się składników.
6. Pieczemy 25 minut w 185 stopni C.
Robię różne wersje babeczek. Z posiekaną czekoladą, kropelkami z gorzkiej czekolady. Kupiłam kiedyś też karmelowe kropelki i też są super.
A jak chcecie na bogato to polecam z kremem.
KREM CZEKOLADOWY
50 ML ŚMIETANKI 30%
100 G GORZKIEJ CZEKOLADY
MAŁY SEREK MASCARPONE
PRZYGOTOWANIE:
Śmietankę podgrzewany ( nie gotować) , zdejmujemy z palnika, dodajemy pokruszoną czekoladę i odstawiamy do rozpuszczenia. Trzepaczką lekko ubijamy do napowietrzenia masy.
Gdy masa jest już w temperaturze pokojowej miksujemy razem z serkiem . Przekładamy do rękawa cukierniczego i dekorujemy babeczki.
Możemy lekko zamrozić nasze babeczki razem z kremem i zanurzyć w czekoladzie. Wyjdą nam na wzór tych amerykańskich;-)
Myślę, że taka babeczka z dużą ilością gorzkiej czekolady uzupełni nasz zapas magnezu na cały dzień;-)
Bardzo polecam.
Ściskam Was i życzę smacznego.
Kasia
Miły post, czuć miłość i pasję. :) Mocno czekoladowe, tak mi mów, bo ja uwielbiam. :))) Chętnie zrobię te cudaśnie wyglądające muffinki. :) Jeszcze nie robiłam, a że się uczę piec, to spróbuję, może takie ładne nie będą, ale spróbuję. :))) Zdjęcia są prześliczne. Pozdrawia serdecznie, pięknego dnia i potem weekendu. :)))
OdpowiedzUsuńObłędnie wyglądają - to moje smaki :)
OdpowiedzUsuńWyglądają obłędnie:);)
OdpowiedzUsuń