Wiosna w pełni ale ciągle pada i ziemia jest jeszcze zbyt zimna na piknikowanie. A ja ciągle rozmyślam co przygotuję na ten pierwszy piknik, że już niedługo wyciągnę nasz kosz piknikowy i usiądziemy na trawie, będziemy leżeć na kocyku , oglądać błękitne niebo i wcinać smakołyki.
A że niebo jest błękitne to do kompletu powstało..... ale o tym niżej. Najpierw pokarzę Wam moje zdjęcie zrobione na drugi dzień po sesji na łące. Wracając do domu zgubiłam mój wianek z mleczy. To znaczy położyłam go gdzieś przed wejściem do domu bo przeszkadzał mi w czasie fotografowania. Na drugi dzień zobaczyłam go w ogrodzie znajomych , na głowie słodkiego aniołka. Musiałam mu zrobić zdjęcie.
Na zdjęciu u góry mój drugi aniołek niesie flumarkowe wiadro ( do naszej studni) kupione za całe 5 euro. W czasie niedzielnego spaceru Arek fotografował , a jak zbierałam polne kwiaty. Tak mnie to wciągnęło, że nazbierałam całe wiadro.
Wracam do koloru nieba. Uszyłam pasujący kocyk piknikowy, a właściwie piknikową kołderkę. Jest mięciutka, ma gumowe podszycie na spodzie - bo od ziemi jednak jeszcze "ciągnie" zimno.
Uszyłam ją z kawałków pasiastych poduszek i dokupionych materiałów w serduszka , kropeczki i krateczki.
Niestety pogoda i czas nie pozwalają na piknikowanie ale jak już będzie odpowiedni czas to jestem gotowa. Na razie dla potrzeb blogowych ustawiłam wiadro z kwiatami obok piknikowej kołderki i pstrykałam zdjęcia.
Gdy już napstrykałam to powiedziałam Arkowi,że te zdjęcia jakoś nie oddają oryginalnego koloru błękitu. Arek na to:- A ustawiłaś sobie WB czyli balans bieli??? No nie nie ustawiłam;-(((
A jak już ustawiłam to błękitna kołderka stała się idealnie błękitna.
Ta fotka poniżej oddaje prawdziwy kolor błękitu , pozostałe już zostawiłam takie mniej błękitne.
Jak zrobimy piknik na trawie to obiecuję ,że błękit będzie błękitny , a trawa zielona.
Wracam do mało błękitnej kołderki'-)
Uszyłam ją z kawałków materiału 20 cm na 20 cm. Środkiem doszyłam białe paski materiału.
Jest bardzo praktyczne, bo mieści w sobie cztery komplety sztućców gdzie każdy ma swoje miejsce. Jest też miejsce na otwieracz, wykałaczki, zapałki.
W środku jest lniana ściereczka, a dalej krateczki , serduszka i koronka.
A tu mój nowy nabytek- mała forma żaroodporna do piknikowej tarty. Kupiłam ją za 1 euro.
A ta niebieska ręcznie robiona miska będzie na piknikowe sałatki lub na gniecione truskawki z cukrem i śmietaną, które mi Arek obiecał zrobić jak tylko pojawią się te ogrodowe.
Bawarska książka kucharska , a w niej proste wiejskie przepisy. Trochę staroświeckie ale sprawdzone, pyszne i bardzo łatwe do zrobienia.
Wczoraj będąc na zakupach w jednym ze sklepów z cudownymi dekoracjami i przydasiami zobaczyłam podobne piknikowe świeczniki. Były dużo mniejsze i kosztowały 5,95 euro za sztukę. Postanowiłam też takie zrobić. Z resztek materiałów , małych słoiczków , kleju na gorąco i kilku guzików powstały ekstra szybko zrobione świeczniki.
Sałata rośnie jak szalona. Chyba mogę się przestawić na pastwiskowe jedzenie hi hi. W sałatce wykorzystałam suszone pomidorki koktajlowe, które zrobiłam dwa dni wcześniej. Pycha.
Jakiś czas temu kupiłam uchwyty do szafki w łazience. Są ręcznie malowane i całkiem sporej wielkości.
Piękne, tegoroczne bzy ogrodowe już przekwitają. Szkoda,że tak szybko. Kilka zamroziłam w kadrze aparatu , tak na pamiątkę.
W ogrodzie zakwitła też cudowna piwonia drzewiasta. Szkoda,że przez padający deszcz nie można
było dłużej podziwiać jej piękna.
Nasz spacer po bawarskich łąkach. Arek wygłupia się do zdjęcia. Hi hi pozwolił mi je opublikować hi hi
Ostatnio ogromny bukszpan dziwnie się poruszał. Sprawcą był kot, który wszedł na bukszpan za małą myszką. Gdy to zobaczyłam pobiegłam po aparat i po krzesło. Myszka była tak przerażona, że mogłam ustawiać ją sobie o zdjęcia. Siedziała na gałązce , a ja dowolnie ją odginałam i robiłam jej zdjęcia w każdej pozycji.
Biorę się więc za pracę bo trzeba jeszcze tyle zrobić. Muszę wykończyć kosz piknikowy. koszyk i osłonki na butelki . A następny post będzie już o gołębniku, który czeka w ogrodzie. Ale to ....
Pozdrawiam
Kaśka
Pierwsze zdjęcie prześliczne, takie letnie i ta myszka słodziutka:). Widać, że jesteś szczęśliwa, a to najważniejsze w związku:).Pozdrawiam cieplutko, miłego dnia!
OdpowiedzUsuńDzięki za radość którą przekazujesz w swoich postach. Relacja fotograficzna piękna:)
OdpowiedzUsuńAż zachciało mi się pikniku!! Pięknie i radośnie! Cudny kocyk i pozostałe drobiazgi! A pomysł na lampioniki świetny! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpiekne zdjęcia i aranżacje-tak mi się radośnie zrobiło!:)
OdpowiedzUsuńsuper zdjęcia, najlepsze te z myszką :) pierwszy raz widzę mysz pozującą do zdjęć, mam nadzieje że nie stała się kocim obiadkiem bo taka słodka:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńa u mnie te zoltki (tj chyba, kaczence??) zdobia stolik w salonie juz od niedzieli, i ani nie chca wiednac, moj ukochany stwierdzil, ze slicznie wygladaja
OdpowiedzUsuńps. pare dni temu natrafilam na twoj blog:) no coz, gratuluje pasji, wyczucia smaku, a przede wszystkim zachowania duszy tego cudownego domu
ps2. weranda marzenie, mi starczyc musza parapety (oj nie starczaja)
pozdrawiam cieplo z chlodnego, acz slonecznego bad soden!!!
Dziewczyny z całego serca dziękuję Wam za miłe komentarze. Cieszę się ,że podobają się Wam dekoracje i zdjęcia.
OdpowiedzUsuńŚciskam
Kaśka
Jak zawsze piękne zdjęcia. A ja przed myszką bym zwiewała...Brawo za odwagę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
K.
Kasiu u Ciebie niebieski zawrot glowy, wszystko takie wysmakowane i piekne,do tego stworzone Twoimi zdolnymi raczkami. Ja np.nie mam az tyle czasu (i moze po troszku ochoty) na uszycie takiego pledziku piknikowego, jest naprawde swietny.
OdpowiedzUsuńFajne ujecia na lace:)))
pozdrawiam
Cudowne pejzaże:)cudne niebieskie wytwory:)
OdpowiedzUsuńA tu oczarował mnie dzbanek z bzem.
OdpowiedzUsuń