Florentynki dla chłopczyka i dziewczynki....
Magiczne, karmelowe ciasteczka w czekoladzie. Migdałowe, słodkie i lekko ciągnące.
Poezja smaku , łatwe w wykonaniu . Musicie je zrobić. Nic nie zagniatamy. Mieszamy w garnuszku i tyle. Polecam od serca.
FLORENTYNKI
50 g masła
50 g cukru
1 paczuszka cukru waniliowego
50 g miodu
Podane składniki rozpuścić w garnuszku i gotować na wolnym ogniu aż nabiorą złotego koloru.
Dodać
100 g śmietanki 30%
100 g migdałów w płatkach
100 g migdałów w paseczkach ( wiórkach)
Gotować na wolnym ogniu ok 5- 10 minut. Masa musi zgęstnieć.
Układać na blaszce po czubatej łyżeczce masy, lekko spłaszczyć.
Piec 7 minut.
Florentynki rozpływają się na boki więc trzeba robić spore przerwy. Gdy wyjmowałam je z piekarnika zlały się w jedną masę. Łyżeczką uformowałam ciasteczka. Szybko zastygły.
Gdy zrobią się twarde możemy je przenieść na kratkę.
Polewa czekoladowa idzie na spód.
Ja kupiłam czekoladę gorzką wraz z opakowaniem umieściłam ją w gorącej wodzie. Gdy się rozpuściła , robiłam małe kleksy na papierze do pieczenia i na to układałam florentynki. Trzeba lekko docisnąć, aż czekolada wypłynie od dołu i pokryje cały spód ciasteczka.
Gdy wystygną trzeba wcinać bo szybko znikają.
Idelane do herbatki. U mnie dziś szybka herbatka na werandzie , a potem szybka sesja.
Jednak w domku, w ciepełku przy lampkach najlepiej.
Ja jestem z tych co herbatkę mogą pić cały czas. Do południa bardziej kawa, potem tylko herbatka. Zawsze kubeczek mam pod ręką.
Lubię ten grudniowy czas, długie wieczory. Lubię piec i krzątać się w mojej kuchni.
A lampki to mogę mieć wszędzie. Ostatnio powiesiłam u syna w pokoju , a mój siedmiolatek na to.... mama średnio to wygląda;-O
Faceci.
To ja uciekam. Lecę po dziecko . Do jutra. Jutro będą pierniczki na blogu.
A ja upiekę jutro torcik, będzie na niedzielę;-)
Cudownego, piątkowego wieczoru i do jutra. No i za te komentarze dziękuję całym sercem.
wow, nigdy nie robiłam, nigdy nie kosztowałam, ciekawe jak smakują. Niestety w tym roku nie przewidziałam dodatkowych wypieków poza tymi planowanymi, bo po prostu czasu brak...
OdpowiedzUsuńJa tez z tych, ktorzy czekaja na Kasine grudniowe przepisy i relacje!
OdpowiedzUsuńLubie ten blog i opowiadania. To nigdy nie jest stracony czas.
Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń