Późno już. Ciemno i zimno. Za oknem wieje taki zły wiatr. Nie lubię wiatru bo nigdy nie wiadomo co przyniesie...czy złamie drzewo, uszkodzi dach. Nie lubię jak mocno wieje.
Zresztą u nas w kotlinie często wieje.
Dziś w Mikołajki był bardzo intensywny dzień. W sklepie paczki , a potem sprzątanie zaplecza. Ach jak bardzo chcę tam zrobić kącik do siedzenia , chcę by było miło. No i wreszcie widać ten piec kaflowy.
Potem były mikołajki. Takie nasze w miasteczku. Pięknie, dużo dzieci, Mikołaj na saniach. Młody zachwycony. Potem prezenty. Fajny dzień. I tak ten fajny dzień przeszedł mi bez wypieków. Na szczęście miałam w rezerwie pierniczki, które upiekłam trzy dni temu, bo piernika już nie ma i zdjęć też nie zrobiłam. Więc dziś mam pierniczki, jutro jadę do Łomnicy na jarmark, więc zamiast przepisu będzie relacja , a od niedzieli znów ciasteczka.
Ho Ho Ho jest i piernikowy Mikołaj. Magda zmieniła mu ubranko na niebieskie, bo może lepiej pasuje do mojej kuchni.
A ja upiekłam pierniczki Pepparkakor . Przepis z moich wypieków .
MOJE WYPIEKI Najlepsze i kruche. Upiekłam głównie gwiazdki i pierniczki do powieszenia na kubek. Lubię tak dekorować kubeczki.
W kuchni świeczki i na stole i na blacie. Kawa i pierniczki. W puszkach ciasteczka z ostatnich dni. Resztki.
Nasza kuchnia też bez większej metamorfozy. Światełka, czerwone dodatki. Miło i przytulnie.
Nasz spory , kwadratowy stół. Co ten stół gości ugościł, ile historii wysłuchał, ile trunków co się rozlały wypił. Lekko 10 osób usiądzie , a i bywało więcej. To moje ulubione miejsce, rano piję tu kawę, jest naszym miejscem rodzinnym, tu jemy, bawimy się i pracujemy.
Lubię lampki i jak dla mnie to mogą się palić cały rok.
W niedzielę zapalimy świecę nr . 2. Szybko ten czas leci. Praca, dom, codzienne obowiązki mieszają się z zapachem Bardzkich Pierników od Magdy, cynamonem i domowej roboty skórką pomarańczową, W korytarzu pachnie woskiem , bo drzwi od łazienki zawoskowane. Pachną cudownie. W kuchni wczoraj posmarowałam naszą podłogę szarym mydłem. Zmieniła lekko kolor, zrobiła się taka delikatna. Teraz tylko szare mydło, nie wosk, nie lakier. I wiecie , ja ją szczotką szorować będę tak jak na werandzie. Wtedy te słoje tak pięknie wychodzą.
Magda pewnie teraz siedzi i lukruje, maluje i pakuje się do Łomnicy. Podziwiam i chylę czoła za to co robi. Ciekawe o której pójdzie spać, bo tych pierników to setki trzeba na jarmark. Jutro zobaczycie relację jak wygląda jarmark. Może ktoś się wybiera? Może spotkamy się przy kawie? Zapraszamy serdecznie.
Kocie rośnie, to fakt. We wrześniu jeszcze był jak mała sprężynka, teraz dumnie i leniwie prezentuje swe wdzięki. Sama jestem kociarą, mam dwie dziewczyny w domu. Pozdrawiam Do zobaczenia Do jutra. Aśka
OdpowiedzUsuńKoty niesamowicie szybko rosną. Małe, małe i nagle jakieś takie większe i nim się spostrzeżemy już są duże :) Ślicznie wygląda twoja kuchnia, nawet do męża się żaliłam, że ja tak nie umiem... niestety wychowanie tylko w męskim gronie robi swoje :/ Serdeczności ślę :)
OdpowiedzUsuńfajny klimat u Was:)))zazdroszczę kuchni w której może stać stół:)))
OdpowiedzUsuń