piątek, 16 września 2011

Zapachniało jabłecznikiem i chlebem

Będąc z przyjacielem nad Jeziorem Bodeńskim nazbieraliśmy bardzo dużo jabłek. Piękne i smaczne zostały do jedzenia. Te ciut gorsze zostały przerobione na jabłecznik. Ten jabłecznik ze zdjęcia jest ponoć najlepszy na świecie. A jeżeli zostanie zrobiony męskimi rękami to jest boski.
I właśnie o tych męskich rękach chciałam Wam napisać.
Moje życie płata mi figle. Po wielu trudnościach znalazłam swoje miejsce na ziemi  czyli mój wspaniały dom pod brzozą. Zamieszkałam tam z synem. Wyremontowałam dom, zrobiłam ogród i ciągle biegałam. Nie miałam czasu nacieszyć się efektami mojej pracy. W Wielkanoc po śniadaniu powiedziałam stop- chcę zacząć żyć i trochę odpocząć. Gdy rodzina się rozeszła. wystawiłam do ogrodu leżaczek. Ułożyłam poduszki, mały stoliczek, dużo gazet o dekorowaniu. Zrobiłam sobie kawę i przyniosłam duży kawał sernika. Postanowiłam odpoczywać.
Usiadłam wygodnie i popatrzyłam na efekty mojej pracy. Byłam dumna z siebie.
Po pierwszym łyku kawy usłyszałam dzień dobry koleżanko. Zerwałam się z leżaka i oto pod płotem zobaczyłam mojego przyjaciela z lat młodzieńczych. Stał pod płotem i tak pięknie się uśmiechał.
Radości nie było końca bo po 13 latach ma się dużo do obgadania. No i stało się. Zakochałam się ze wzajemnością. Nie szukałam miłości a teraz śmieję się ,że szczęście samo przyszło pod płot. Arek bo tak ma na imię , mówi ,że swoje szczęście znalazł w ogródku.
I wreszcie mogę powiedzieć jestem bardzoooo szczęśliwaaaaaaaaaaaaaa....
Znalazłam swoje miejsce na ziemi, a moje szczęście przyszło pod płot.
A wracając do jabłecznika to właśnie dzieło Arka. Upiekł już go dwa razy. Jest pyszny i zmieniam nazwę Jabłecznik Arka, ponoć najlepszy na świecie.

 A żeby dodać koloru zrobiłam żółty wianek na stół.
 A i w domu zapachniało chlebem.




 Maleńkie rajskie jabłuszka prosto z Jeziora Bodeńskiego. To Arek zerwał je do dekoracji domu. Już zarażony miłością do starych belek, klamotów i naturalnych dekoracji. A do tego robi najcudowniejsze zdjęcia na świecie. Ale o tym w następnym poście.
Pozdrawiam serdecznie
Kaśka

piątek, 12 sierpnia 2011

Ogrodowa konewka, sok z czarnego bzu i aromatyczne oliwy


Dziś postanowiłam przerobić zwykłą konewkę z ocynkowanej blachy na taką bardziej dziewczyńską. Pasuje do szufelki i zmiotki. Ta sama farba, te same kwiatki. Myślę,że fajnie wpasuje się do wiejskiego ogrodu.


A tu krok po kroku jak to zrobiłam.



 Ten kawałek ogona to moja wierna asystentka zwana ostatnio Fredką. Przez jej miłe towarzystwo , ciągle musiałam zdejmować czarne kłaczki z pomalowanej konewki.

 I już gotowa konewka w ogrodowej scenerii.





 Moje zbiory czarnego bzu zostały przerobione na zdrowy sok.

I już gotowe soczki. Całe dwa litry czerwonej pyszności.


 Uwielbiam oliwę z oliwek, a ta z ogrodowymi ziołami jest najlepsza. Wykopałam trochę czosnku w ogrodzie, dodałam do oliwy  i w karafce mam pyszny dodatek makaronu. Mój syn uwielbia makaron z oliwą czosnkową, odrobiną zielonego pesto i dużą ilością parmezanu. Ja dodaję ją do sałatek.
Taką oliwę ostatnio jadłam we Włoszech z sałatą rzymską i solą morską. Sałatkę to podano nam do piadiny ( cienki placek jak tortilla) z szynką parmeńską. Proste jedzenie ale i bardzo wytworne.
 Zrobiłam też oliwę z chili do pizzy, oliwę z rozmarynem do mięska i ocet ziołowy z oregano.
 Dziś moje oliwy dostały ozdobne kokardki z zawieszkami.



czwartek, 11 sierpnia 2011

Dopadło mnie natchnienie do zrobienia........

 Ten dzień był wyjątkowy. Od samego rana miałam świetny humor, potem miałam miły telefon i wreszcie zaświeciło słońce. Ogólnie to mam już luzy przed wyjazdem do Polski więc zerwałam się na zakupy. Znalazłam wreszcie chusteczki w drobne kwiatki i to właśnie owe kwiatki użyłam do dekoracji miotełki i szufelki. Miotełka była zwykła , drewniana , a szufelka z ocynkowanej blachy z drewnianą rączką.
Cały komplet potraktowałam białą farbą akrylową. Potem nalepiłam kwiatki , a wszystko zabezpieczyłam sprayem akrylowym w wersji matt.
I wyszły prawie jak te z angielskiego sklepu, które widziałam w czerwcu. Teraz będą służyły jako praktyczna dekoracja mojej werandy.


 Potem przeleciałam ekspresowo przez ogród i oto powstał smakowity wianek na drzwi.
 Bazę stanowi drut zwinięty w koło. Drut został owinięty bluszczem.

 Na to wszystko przyczepiłam hortensje, orzechy, pigwy, małe jabłuszka zerwane nad Jeziorem Bodeńskim, różne kwiaty itd









 Potem zrobiłam ogromny bukiet na zimowe dni.

Poniżej czarny bez z którego jutro powstanie zdrowy sok na jesienne przeziębienia. Kupiłam już fajne butelki - retro z zatyczkami z porcelany. Jutro jadę na maliny i planuję zrobić kilka słoiczków z dżemami.


No i jeszcze kilka słodkości w słoikach i piękna zdobyczna waga  angielska. Leżała sobie milutko w kontenerze na złom. To była miłość od pierwszego spojrzenia.




Dom...pod brzozą po powodziiiiii....

Idę ulicą, jakoś tak tu szaro, brudno. Drzewa połamane, brakuje lamp , na chodnikach piętrzą się śmieci. Mój tata z psem na spacerze. Wyjści...