Mam chyba obsesję bo zbieram różne rzeczy. Z wczorajszej wycieczki do Austrii przywiozłam pełną torbę kamieni.
Wracając z górskiej chaty zobaczyliśmy piękną , górską rzekę z kamienistym brzegiem. Zachwyciła nas do tego stopnia ,że zaparkowaliśmy samochód i przeszliśmy przez ogrodzoną pastuchem elektrycznym łąkę by dotrzeć do rzeki. Woda miała błękitno-zielony kolor i była bardzo zimna. Cała plaża pokryta była cudownymi, białymi kamieniami. Arek rozbił zdjęcia obiektywem szerokokątnym , a ja zbierałam i układałam kamienie w piramidy. Ktoś na plaży ułożył kilka pięknych piramidek. Bardzo mi się to spodobało. Nazbierałam kamieni i w domu ułożyłam sobie moją własną piramidkę. Na dolnym, największym kamieniu napisałam szczęście. Pomysł z napisem podpatrzyłam u Niemców, którzy dają sobie takie kamienne prezenty. Zazwyczaj jest to sporych rozmiarów kamień z napisem szczęście lub cały kosz mniejszych kamyków z życzeniami.
I w ten sposób powstała moja dekoracja.
Specjalnym pisakiem napisałam szczęście , a kamienie zamocowałam za pomocą kleju na gorąco. Tak będzie bezpiecznej bo odwiedzają nas małe dzieci i ich zwinne łapki będą łapały za kamyki.
Wczoraj dotarła do mnie przesyłka zawierająca dzbanek do herbaty z siteczkiem, cztery kubki, maselniczkę oraz serwetki w błękitną kratkę.
Cała ceramika stylizowana jest na stare , emaliowane naczynia gdzie ząb czas spowodował spore uszczerbki w emalii. Bardzo spodobały mi się te naczynia. Są bardzo proste, białe z cieniutkim , błękitnym paseczkiem.
Cały zestaw herbaciany stoi na okrągłej paterze do ciasta.
Dostałam ją na starociach w prezencie. Była brudna, miała zepsuty mechanizm do obracania , a w środku pod szkłem miała okropną, plastikową serwetkę. Pierwsze co zrobiłam to rozebrałam to cudo na elementy pierwsze i wyszorowałam. Potem pomalowałam podstawę na niebiesko. Zamiast serwetki pod szybę włożyłam kawałek niebieskiego materiału w kropeczki, który pozostał po piknikowych dekoracjach.
Gdy wyczyściłam i nasmarowałam łożysko w podstawie - taca obraca się idealnie.
Ta piękna fioletowa róża angielska to prezent od Arka. Na zdjęciu jest tylko jeden kwiatek ale cały różany krzaczek ma około metra wysokości , pachnie bosko i dlatego posadzę go przy pergoli.
Do niebieskiego kompleciku dorobiłam kilka czapeczek na słoiczki z konfiturą . Miałam sporo ścinków z piknikowego szycia więc uszyłam bardzo dużo czapeczek. Część zostawię w spiżarnianym kredensie jako dekorację na przetworach. Pozostałe świetnie sprawdzają się w lecie jako osłonki na szklanki z napojami. Już nie muszę się martwić o pływające owady w napojach.