sobota, 29 sierpnia 2015

Bardzkie pierniczki pojadą do.....


Obiecałam i jestem. Duży pierniczek pojedzie do Lavendovo 
Dziękujemy za uroczy wierszyk

pierniczki od Magdy są różne, różniste,
czasem są okrągłe a czasem gwiaździste...
niekiedy jej wychodzą latarnie i delfiny,
tak czy inaczej są wyśmienite i dla całej rodziny...
Magda tajne składniki do pierniczków wkłada,
wszyscy się zajadają,
bo smaka na nie mają...
Kasia pierniczki Madzine zachwala,
bo ich smak każdego z prostych nóg powala...
patrząc na pierniczki człek ślinę hamuje,
i dostać choć jednego sobie bardzo winszuje...





A dla wszystkich kilka fioletowo - różowych fotek z naszej łazienki. Reszta łazienkowych zdjęć innym razem. Muszę jeszcze dopracować kilka rzeczy.
Miłego wieczoru. Dziękuję za komentarze i obiecuję na wszystkie odpowiedzieć;-)
Pozdrawiam Kaśka














wtorek, 25 sierpnia 2015

Letnie podróże z aparatem , "BARDZKIE PIERNIKI" oraz shabby chic na dole.



Patrzę w okno i widzę jak opadają pierwsze liście. Tłumaczę sobie,że to przez te upały,że jeszcze trwa lato i do jesieni jeszcze daleko. Gdy rano wgrywałam zdjęcia na bloga padał deszcz. Teraz świeci słońce. Uwielbiam lato. Zresztą każdy chyba uwielbia lato. 
Z wakacji przywiozłam kilka pamiątek, dużo wspomnień i ...tysiące zdjęć. 





W wakacyjną podróż zabrałam książkę Moniki "Wszystkie smaki życia " i to właśnie ona stała się naszym letnim  przewodnikiem. Do torby wrzuciłam jeszcze dwie inne książki Moniki, ulubiony kubek na kawę, oraz całą puszkę pierników z Barda. Tak tak, zabrałam pierniki. Chciałam im zrobić letnią sesję zdjęciową na plaży;-). Całą drogę jechały na przednim siedzeniu. Ale o tym za chwilkę.


Walizka spakowana ;-) . 


Ale najpierw zapraszam do dolnej części naszego domu , tzw przyziemia. Kiedyś jak mieszkali tu Niemcy , dolna część domu była normalnym mieszkaniem. Były właściciel pan Elsner, opowiadał mi co gdzie stało. Że tam była jasna kuchnia, mała łazienka i dwa pokoje, Że był ogromny stary magiel, ubikacja z wysoką , porcelanową spłuczką, piękne piece tzw kozy. Ach gdzie te skarby??
Dom kupiłam z przyziemiem , ale skarbów już nie było. Było za to dużo mułu po powodzi, kupa złomu i jeszcze więcej wilgoci. 
Posprzątaliśmy, zrobiłam ogrzewanie, wstawiłam nowe stare okna i wrzuciłam to co mi do górnego mieszkania jakoś wcale nie pasowało. I tak stało sobie przyziemie jako graciarnia. Potem się rozłożyłam, wstawiłam meble i znów mnie zalało. Wyrzuciłam prawie wszystko, posprzątałam, pomalowałam ( oczywiście nie sama bo i tata i Arek spędzili tu kilka dni). Potem wszystko się suszyło, osuszacze hulały, rachunki za prąd szalały;-( , ale wreszcie doprowadziłam do stanu jaki zaplanowałam. I w tym roku wszystko , no prawie wszystko poszło pod pędzel. Kupiłam farbę kredową woski, akrylówki i tak sobie dłubałam. Najlepiej od 5 tej rano. Wtedy miałam spokój;-)
Brakuje jeszcze dopieszczenia, kwiatów, dekoracji , ale uważam ,że mieszkanie nabiera wyrazu. Stworzyłam sobie pracownię do tworzenia dekoracji, robienia zdjęć, kuchnię ( o której opowiem gdzieś za miesiąc) i białą łazienkę z pralnią. 


Jak pisałam wyżej - wszystko poszło pod pędzel- fotele też;-). Pomalowałam farbą kredową w kolorze old white i zawoskowałam białym woskiem, Wyszło super. Parapet i okno pomalowałam zwykłą akrylówką. 


Stolik i kredensik pomalowany został farbą kredową. Kredensik nie miał szybek w drzwiczkach , więc takerem nabiłam siatkę. Oczywiście pomalowałam ją na biało. Półki docięłam sama , a brzegi obkleiłam koronkową taśmą. 


 

Na szybko wstawiłam kilka rzeczy ale jak wrócę do domu i znajdę czas to wszystko sobie wyniuniam. Ale się cieszę.

 

W pokoju powstał mój kreatywny kącik. Tu trafiły wszystkie przydasie. Są tu sznureczki, tasiemki, nożyczki, maszyna do szycia, książki i kolekcje gazet. Wszystko, dosłownie wszystko. Jeżeli przyszła by powódź i by mnie zalało;-( będę bardzo płakała. Ale liczę ,że powodzie są co sto lat;-) i pewna optymizmu ,że nasza Nysa Kłodzka prawie wyschła od tych upałów - zabrałam się do pracy.


 Arek sfotografował naszą rzekę. Szok , takiego stanu rzeki jeszcze nie widziałam.


 Poukładałam wszystko. Arek powiesił mi półki, haczyki, wieszaczki. Ma chłop cierpliwość. Kochany , nawet gwoździki mam pod kolor ;-).













Ta metalowa półeczka to prezent od Kasi . Dzięki Kasiula - trafiłaś w dziesiątkę. Dlatego też obok półeczki powiesiłam zawieszkę od Kasi z nazwą jej pracowni. Kasia szyje cudowne torby filcowe, notesy, albumy i ogólnie robi rzeczy niemożliwe;-) . Tu macie kontakt do Kasi.












Powyżej mój wieszaczek z wikliny , który kupiłam w Świnoujściu. Przypadkiem trafiłam do uroczego sklepiku, który prowadzi siostra Moniki Kantor ;-) Świat jest taki mały. Kupiłam też uroczą latarenkę z gwiazdą. 






Stolik i koszyki też pomalowałam. To była cała zbieranina przypadkowych przedmiotów. 











Klosz był naturalny ale jakoś nie pasował więc dosłownie wytarłam w niego pędzel. Wyszło bardzo ciekawie. Arek zrobił mi lampę. Poskładał starocie, wymienił kabel, poskręcał, założył klosz i jest extra. 

 


Kolejny kredensik. To moje ulubione miejsce , bo trzymam w nim domowe przetwory. Teraz muszę tylko zamówić odpowiedni materiał na ozdobne czapeczki do słoiczków. Będą takie same jak rolety. Rolety kupiłam w Dekorii. Bardzo fajne, delikatne, biało - niebieskie paseczki. Mam też obrus i poduchy.






Na kredensie zeszłoroczne hortensje. Uwielbiam;-)











Poniżej mój kreatywny kącik. Muszę uszyć białą zasłonkę. Najlepiej z koronką, bo mimo tego ,że wszystko poukładane, to jakoś taki chaos tam panuje.Blat dostałam od rodziców. Wymieniali sobie w kuchni więc córce się przydał. Pomalowałam go trzy razy zwykłą farbą akrylową. Wyszedł super.





Kosz- kufer przytargałam z Niemiec. Też był pod pędzlem;-)



A to kolejny projekt. Kawałek starego mebla,  pomalowany już na biało. W szybki włożę zdjęcia moich synów. Takie retro fotki.


Tyle migawek. Reszta jak już dopracuję wszystko na tip top i tak po babsku wyniuniam;-)

A teraz wracam do lata, morza i pierników z Barda.



Pierniki pojechały z nami na wakacje. Wstałam nad ranem i poszłam nad morze. 
Chciałam zrobić kilka fotek przy wschodzącym słońcu. 









Zrobiłam zdjęcia, popatrzyłam na morze, na piasek i dopiłam swoją kawę. Przeczytałam kawałek książki i wróciłam do chłopaków.


A tu migawki z wyspy Hiddensee. Piękna wyspa, urocze plaże i ta latarnia morska. Szkoda,że bardzo wiało. 



Te urokliwe , niebieskie domki i te dachy.

 


  Latarnia morska. Robi wrażenie. Arek zrobił kilka zdjęć, ja walczyłam z wiejącym wiatrem.


Na zdjęciu tego nie widać, ale uwierzcie mi na słowo - wiało okropnie. Ale dzięki temu Arek miał piękne chmury.





 
Ach te morskie klimaty. Ach te pierniki. Uwielbiam koła ratunkowe.


 












 

 



 
 Poniżej powszechnie używany środek transportu na wyspie;-). Tu nie można przyjechać samochodem. Jest kilka pojazdów ale mieszkańcy poruszają się na rowerach.


Magda upiekła mi tak dużo morskich pierników ,że mogłam sobie poszaleć z fotkami.

A na kamienistej plaży Bartek mógł rzucać kamieniami. Ja chciałam zrobić kilka zdjęć, a on co chwilę podawał mi kamień i wołał mama, oooo










 





  


Magda jest niesamowita. Zobaczcie na tego konika morskiego. Jest uroczy.

 




Górne i dolne zdjęcia są autorstwa Arka. Śliczne widoki. Uwielbiam te fotki. Rugia - białe klify.









 

To musiało świetnie wyglądać, Leżałam na piasku z nosem, to znaczy aparatem przy ziemi i robiłam zdjęcia piernikom. Ktoś może mnie widział;-) hi hi


 



A tu pyszne bułeczki i pomysł na rodzinny interes. Chłopczyk- kucharzyk to główna maskotka w tej piekarni.




 







Lato jest fajne. Mogę bawić się Bartka foremkami;-))














A takie stateczki można spotkać na polskich plażach. Sama widziałam ;-))






















Jak ja lubię te kosze plażowe. Mają w sobie to coś. Mogę  je podziwiać całymi godzinami.





 Pierniczek gwiazdeczka- znalazłam ją na plaży...


Nad morzem najbardziej lubię te wschody i zachody słońca. Zachód słońca sfotografował Arek.




A w książce od Moniki Kantor wyczytałam,że przy plaży w Świnoujściu znajdę tą piękną przyczepę i smakołyki z wołowiny najwyższej jakości. Przyczepę widziałam, ale mięska jeszcze nie było więc zostawiłam kilka pierniczków i poszłam dalej. Kolejny pomysł na stylowy interes;-)













Zwiedzając Poczdam trafiłam zupełnie przypadkiem do uroczego sklepiku. Podoba mi się tu wszystko. Te stare naczynia, meble, tkaniny. Nie mogłam oderwać oczu. Kupiłam porcelanową deskę do krojenia, metalowy koszyczek, drewniane klamerki z kwiatuszkiem i formy do magdalenek.

 









 Pan w sklepiku był tak miły,że pozwolił mi zrobić kilka zdjęć.
A tak przy okazji- to naprawdę niesamowite by pan tak po 50 tce tak pięknie dekorował. Sam dobiera towar, ustawia i robi wianki!!!!!



















Te emaliowane cudeńka. Urocze. Może ktoś ma na zbyciu bo zbieram do mojej dolnej kuchni;-)
















Kochani bardzo dziękuję za komentarze.  W sobotę ogłosimy do kogo pojadą limonkowe pierniczki. Więc jeżeli ktoś ma ochotę na pierniczki to zapraszam do komentowania poprzedniego wpisu. A pierniczkowe zamówienia  do Magdy wysyłajcie na mój email.
Życzę Wam miłego wieczoru.
K





Dom...pod brzozą po powodziiiiii....

Idę ulicą, jakoś tak tu szaro, brudno. Drzewa połamane, brakuje lamp , na chodnikach piętrzą się śmieci. Mój tata z psem na spacerze. Wyjści...